sobota, 30 sierpnia 2008

Amerykańskich pomysłów ciąg dalszy, czyli moda na pozywanie do sądu


Startujący we wrześniu nowy portal (WhoCanISue.com) to kolejny obok już istniejącego SueEasy.com pomysł na rozszerzenie absurdalnego orzecznictwa w USA i zalanie tamtejszych sądów bezsensownymi pozwami. Przynajmniej taki rysuje się obraz po przeczytaniu artykułu na wychacz.pl. Autor, niestety nieznany z imienia i nazwiska, podbudowuje swą tezę kilkoma efektownymi przykładami z amerykańskiej wokandy. Nie mam jednak wątpliwości, że na powyższe inicjatywy należy spojrzeć z nieco szerszej perspektywy. Mimo wszystko łatwy dostęp do sądów i profesjonalnej pomocy prawnej jest wartością samą w sobie. Internet jest do tego znakomitym narzędziem. Amerykańskie absurdy to moim zdaniem problem tamtejszego wymiaru sprawiedliwości i to on powinien je rozwiązać. Receptą nie jest nie składanie powództw a nie każda sprawa prowadzona przez pracowników portalu musi być pokroju Stelli Liebeck czy Amber Carson.

Podróbki rządzą światem, czyli uruchom wyobraźnię


W przytaczanym artykule autor ukazuje najciekawsze przykłady tzw. "podróbek". Ciężko w samym tekście znaleźć wiele odniesień do prawa własności przemysłowej, jednak przyda się trochę "praktyki" z przymrużeniem oka. Polecam.

artykul na onet.pl

Zajrzyjcie tutaj. Na marginesie informacji o ukaraniu Brytyjki za nielegalne ściągnięcie gry autor snuje rozważania o m.in. dystrybucji cyfrowej oraz o rozdawaniu gier za darmo, a czerpaniu dochodów np. z dodatków. Artykuł może być ciekawy także w kontekście dyskusji o przyszłości prawa autorskiego.

czwartek, 28 sierpnia 2008

Pseudonim w internecie jako dobro osobiste

Rzecz nie wydaje się być szczególnie kontrowersyjna (choć oczywiście to, czy konkretny pseudonim może podlegać ochronie, to inna sprawa), tym niemniej warto odnotować wyrok SN z 11 marca 2008 r., sygn. akt II CSK 539/07 z tezą: nazwa użytkownika, którą posługuje się osoba korzystająca z serwisu internetowego podlega ochronie prawnej na takiej podsta-wie, na jakiej ochronie podlega nazwisko, pseudonim lub firma.

wtorek, 26 sierpnia 2008

reklama na fasadzie a prawa mieszkańców

W tvn24.pl informacja o pozwie, który przy pomocy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zamierza złożyć jedna z mieszkanek bloku w Warszawie, na którego fasadzie umieszczono wielką reklamę. Wspólnota z reklamy czerpie spore zyski (w Krakowie podobnie jest z reklamami na kamienicach), mieszkańcom wypłacając 100 zł miesięcznie rekompensaty. Sprawa, jak stwierdziła Fundacja, precedensowa, z pewnością zaś ciekawa, bo ociera się o ochronę dóbr osobistych. W artykule prof. Osiatyński o takich dobrach, jak mir domowy, prawo do wypoczynku, do godziwych warunków życia wspomina, choć pozew chcą konstruować w oparciu o przepisy konwencji europejskiej...
Link

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Nowa dyrektywa o prawach pokrewnych - stanowisko Polski

Rzeczpospolita Polska uznaje zawarte we Wniosku argumenty dotyczące dążenia do poprawy sytuacji socjalnej artystów wykonawców, jednak postuluje kontynuowanie prac nad zmianą dyrektywy 2006/116/WE w tym zakresie. Jednocześnie, nie wyraża zgody na przyjęcie rozwiązania wskazanego we Wniosku - to jest wydłużenia ochrony artystów wykonawców i producentów fonogramów do 95 lat po publikacji - takie stanowisko przedstawił polski rząd, czyli chyba nie będziemy mieli do czynienia z takim drapaniem i gryzieniem w obronie status quo, jak to miało miejsce w przypadku dyrektywy o patentowaniu programów komputerowych. 95 lat może i nie, ale czy 80 lat ochrony artystyznych wykonań byśmy przełknęli? Kto wie. Chyba, że inicjatywą wykażą się ponownie polscy posłowie do Parlamentu Europejskiego.

Tymczasem - artykuł Adama Makosza w Gazecie Prawnej właśnie na ten temat.

Zupełnie na marginesie - odbyła się kompletnie niedorzeczna "debata" o polskim hymnie, którego wykonanie w oficjalnej olimpijskiej grze komputerowej biło Edytę Górniak i Jarosława Kaczyńskiego razem wziętych. Jak się okazuje, w Ministerstwie Kultury nadal funkcjonuje własność ogólnonarodowa (w dodatku praw autorskich), przynajmniej w opinii rzecznik Iwony Radziszewskiej. No, ale w końcu światowa histeria na punkcie własności intelektualnej sięgnęła już tego, że plagiat może dotyczyć nawet wykonania (sic!), aranżacje można ukraść (?!?!?!?!)... Wszystkie te kwiatki - na, poza tym nie do zdarcia, zczuba.pl.

sobota, 23 sierpnia 2008

Internet "za free" w USA

W dzisiejszej "Gazecie" ukazał się ciekawy artykuł na temat projektu Kevina Martina, szefa Federalnej Komisji Łączności (FCC). Co powiecie na bezpłatny i (co istotne) szybki internet dla wszystkich? Czy to możliwe również w Polsce (i dlaczego nie ;-))? Z tego co się jednak orientuję pomysł nie jest Amerykański a Skandynawski... Link do artykułu

piątek, 22 sierpnia 2008

spokojny sen sąsiadów :)

Pozwalibyście kochanków o naruszenie dóbr osobistych? :)

na marginesie nowych technologii

Dwa artykuły z serwisu tvn24.pl:
- o fałszywych kolejkach, które Orange ustawił, by podsycić atmosferę oczekiwania na iPhone'a
- o bublowatości czy technologicznej nieatrakcyjności nowego produktu. Pojawiają się też głosy, że dla dużo bardziej zaawansowanych technologicznie Europejczyków produkt Apple'a wcale nie będzie stanowił takiej atrakcji, jak dla Amerykanów, bo przyzwyczaili się oni (Europejczycy) do kanałów komunikacji, które dla Amerykanów pozostawały dotychczas niezbadane...

głos w dyskusji na łamach "Rzeczpospolitej"

W gazecie od jakiegoś czasu toczy się "dyskusja" (albo ma miejsce wymiana poglądów) na temat legalności p2p itd. We wczorajszym wydaniu głos w dyskusji zabrał Kuba Chwalba, były przewodniczący naszej sekcji, a obecnie asystent w Instytucie Prawa Własności Intelektualnej. Link do jego artykułu. Autor, prócz wykazania, że samo ściąganie (bez udostępniania) filmów czy muzyki nie może zostać nazwane kradzieżą czy piractwem, sugeruje również sposoby rozwiązania obecnej, niezgodnej z prawem europejskim, sytuacji.

środa, 6 sierpnia 2008

kabaret kontra PiS - cdn.

Onet.pl, a ja za onetem, wraca do sprawy wykorzystania podczas konwencji PiS-u piosenki Donald marzy Kabaretu pod Wyrwigroszem. Rzecznik partii uparcie powtarza, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, opłaty licencyjne zostały wniesione, dokumenty z ZAIKS-u to potwierdzają. Kabaret, moim zdaniem słusznie, podnosi, że nie o opłaty tu idzie, a o dobra osobiste. Jeden z członków grupy zauważa, że jakiekolwiek asocjacje z partią polityczną (a mogły przecież takie powstać) są dla formacji zabójcze. Wracam jednak do sprawy nie ze względu na ten spór, a kwalifikację "piosenki" kabaretu Donald marzy. Bo czy to jest parodia? Czy to przerost formy nad treścią, gdzie ostrze ironii wymierzone jest w wykonawcę, styl itd., czy też może po prostu przejęcie muzyki, postaci, zachowań, przy zmianie wyłącznie warstwy słownej, mające szydzić/ironizować z D. Tuska? A jeśli tak, to chyba słusznie w tym doniesieniu onetu członek grupy kabaretowej zwraca uwagę, że prawa autorskie mają co najwyżej do swojego tekstu.

wtorek, 5 sierpnia 2008

Nowa dyrektywa o prawach pokrewnych?

28 lipca 2008 r. Sekretariat Generalny Rady UE przekazał Polsce dokument zawierający Wniosek dotyczący dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady zmieniającej dyrektywę 2006/116/EC Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie czasu ochrony prawa autorskiego i niektórych praw pokrewnych. W notatce na stronie Ministerstwa Kultury (opublikowanej tam dziś) nie ma o tym słowa (powtórzono jedynie ze wstępu uzasadnienia "poprawę socjalnej sytuacji artystów wykonawców"), ale w istocie ta poprawa polega na wydłużeniu czasu ochrony dla artystów wykonawców oraz producentów fonogramów z 50 do 95 lat. - pisał kilka dni temu Piotr Waglowski w swoim serwisie. Zamieścił też fragment projektowanych przepisów. Wynika z nich, że wydłużenie dat dotyczyłoby tylko (zbytek łaski?) nadal chronionych wykonań i fonogramów. Nietrudno przy tym zauważyć, że 95 lat to dużo dłużej, niż 70 lat, wprowadzone dla majątkowych praw autorskich dyrektywą 93/98/EWG (choć w praktyce różnice chyba nie byłyby aż ogromne, skoro czasu ochrony dla praw pokrewnych nie obliczamy według daty śmierci twórcy).

Nie wiem, co tu bardziej przeraża - sam pomysł, czy metody jego wprowadzania. Nie znam się na tyle na europejskich procedurach tworzenia prawa, żeby stwierdzić, czy taka długość konsultacji to standard, czy wyjątek. Jeśli to standard, to oczywiście zły. Jeżeli jednak to wyjątek, to zachowanie takie należałoby ocenić przynajmniej jako niestosowne.

Na szczęście to dopiero początek - warto tu przypomnieć, że dyrektywa o patentowaniu programów komputerowych padła w Parlamencie Europejskim. Zobaczymy, czy lobby chcące uniknąć utraty kontroli nad nagraniami Beatlesów okaże się silniejsze, niż lobby software'owe...