Zastój mamy na blogu, sezon ogórkowy się rozpoczął, sesje pokończyły, prace popisały, pora na wypoczynek. Stąd spóźnione doniesienie o sprawie uciążliwego ćwiczenia na klarnecie, opisanej przez tvn24. Sąsiadki pozwanej wniosły pozew, domagając się zaprzestania uciążliwego, ich zdaniem, wielogodzinnego ćwiczenia przez studentkę gdańskiej Akademii Muzycznej. W pierwszej instancji pozwana przegrała, teraz sprawa zawędrowała do Sądu Okręgowego, gdzie adwokat pozwanej zażądał ekspertyzy biegłego. Twierdzi bowiem, że poziom "hałasu" nie przekracza dopuszczalnych norm. Jako jeden ze szkodników, zakłócających gamami i etiudami "wypoczynek" i spokój sąsiadów, mam w sprawie, oczywiście, swój pogląd i stoję, oczywiście, po stronie klarnecistki. Odnoszę jednak wrażenie z uważniejszej lektury doniesienia prasowego, że chyba nie sam klarnet jest problemem, a relacje sąsiedzkie. Wszak wcześniej rodzina klarnecistki pozywała jedną z sąsiadek za zbyt głośne oglądanie telewizora, mające jakoby przeszkadzać w ćwiczeniu. I nie kto inny, jak nauczycielka muzyki, która uczyła niegdyś klarnecistkę, jest wśród osób domagających się zaprzestania klarnetowych ćwiczeń. Wrzucam, bo problem jest nierzadki w polskich blokowiskach, a ociera się o dobra osobiste.
2 komentarze:
A nie o immisje?
no wiesz, klarnet immisją? Czekaj, czekaj, wróci Asia, to Cię prześwięci!
Prześlij komentarz