piątek, 15 maja 2009

i jeszcze Google. Znów Google

Tym razem z usługą "Street View". Na podstawie fotografii wykonanych przez kierowców tworzona jest wirtualna mapa miasta. Problem w tym, że na zdjęciach uwiecznione mogą być różne osoby, w różnych sytuacjach. W tvn24 obszerny materiał o problemach, jakie spowodowało zastosowanie usługi w innych krajach oraz o wątpliwościach prawnych GIODO, które pojawiły się w związku z rozpoczęciem tworzenia wirtualnej mapy Warszawy. W materiale cytowana jest również prof. E. Nowińska, przywołująca art. 81 prawa autorskiego, pozwalający rozpowszechniać wizerunek "osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza". Prof. Nowińską zastanawia właśnie ten "szczegół całości" wobec możliwości zbliżenia. Mnie zastanawiają dwie inne sprawy - po pierwsze postawa Google, po raz kolejny - po Google Books - wyrażająca się w postawie - do nas niech się zgłoszą, sami niech się martwią, niech przyjdą, mimo że to Google po raz kolejny wkracza albo przynajmniej balansuje na granicy prawa. Po drugie - czy art. 81 wyłącza naruszenie innych dóbr? Myślę tu o wolności albo np. czci, godności, w sytuacji uchwycenia i opublikowania np. zdjęcia pana oddającego mocz pod krzaczkiem czy wychodzącego z sexshopu. Wreszcie, nowa usługa Googla bardzo pomaga przestępcom - odsyłam do artykułu.
Rozumiem, że Google próbuje uczynić świat jeszcze mniejszym, bardziej wirtualnym, a nas zanurzyć jeszcze bardziej w rzeczywistości internetowej, w której i tak - zdaniem P. Waglowskiego, przywołanym w artykule w tvn24 - jesteśmy już bardzo zanurzeni (umoczeni). A przy tym - snuje dalej rozważania Waglowski - coraz trudniej postawić granicę prawną między dostępem do informacji a prywatnością. Moim zdaniem po raz kolejny Google tę granicę przekracza.

Brak komentarzy: