czwartek, 12 lutego 2009

tak głośno o Czumie, a tu cisza...

Taka awantura, afera, a na blogu ani śladu. A tymczasem przynajmniej dwa pytania przy sprawie Czumy można by postawić - jedno dotyczy standardów w polityce i stawiają je tak dziennikarze, którzy awanturę wywołali, jak i obecnie komentujący politycy, tzn. czy osoba piastująca stanowisko rządowe mogła mieć w przeszłości długi, a nawet "za te długi" orzeczenia sądów cywilnych. O - tylko pozornie - podobne pytanie, tyle że w sprawie zobowiązań podatkowych, rozbiła się kariera m.in. amerykańskiego sekretarza ds. zdrowia. Pojawiły się zresztą już sygnały o dymisji polskiego ministra. Nie jest to blog polityczny, więc pozostawiam to pierwsze pytanie bez odpowiedzi (odsyłam jedynie do podlinkowanego poniżej tekstu w "Polityce", gdzie zamieszczono cytaty z innych gazet już po wywołaniu afery).
Drugie pytanie wpisuje się jednak w tematykę naszego bloga. Chodzi mianowicie o to, czy dziennikarzom wolno "wywlekać" takie sprawy. Nie mam wątpliwości, że mają prawo prześwietlać bardzo dokładnie polityków, zwłaszcza tych pełniących najważniejsze funkcje państwowe. Sądy wiele razy wskazywały, iż zakres prywatności w takich przypadkach jest znacznie węższy. Więcej, uznawały za dopuszczalne np. przypominanie o tych wyrokach, które uległy zatarciu. Moje wątpliwości budzi jednakże sam sposób postawienia zarzutów, czyli tekst w "Polityce". Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tekst jest jednostronny, a żaden z zarzutów nie jest w nim uargumentowany czy poparty dowodami (jakieś sygnatury, daty, miejsca, cytaty?). Do tego nie wiadomo, czy zobowiązania są, czy nie, w jakich okolicznościach powstały, dlaczego zawędrowały do sądu. Informacji o rzekomych groźbach nie towarzyszy choćby ślad prób dotarcia do wersji drugiej strony. Andrzej Czuma już zapowiedział pozwanie dziennikarza i tygodnika, dziennikarz odpowiada zaś, że dysponuje dokumentami, orzeczeniami itd. My jednak, czy to czytelnicy, czy śledzący medialną burzę, takimi materiałami nie dysponujemy.
Na marginesie - nie mogę oprzeć się jeszcze jednemu wrażeniu - że oto polskie emigracyjne piekiełko, skłonność do kłótni potęgowana życiem w obcym kraju, zaczyna mieszać w rodzimym ogródku.

Brak komentarzy: